Cień pisarza
Fragment tekstu:
Milanowi Kunderze
IMaestro
Była ostatnia godzina przed zmierzchem w ten grudniowy dzień ponad dwadzieścia lat temu, kiedy - dwudziestotrzylatek, autor pierwszych publikowanych opowiadań, jak niejeden bohater powieści edukacyjnej przede mną przymierzający się do własnej, opasłej powieści edukacyjnej - dotarłem do jego kryjówki, by poznać tego wielkiego człowieka. Drewniany wiejski dom stał na końcu niewybrukowanej drogi, ciągnącej się w górę czterysta kilometrów w głąb Barkshires, a mężczyzna, który wyszedł z gabinetu, żeby mnie ceremonialnie powitać, miał na sobie gabardynowy garnitur, wełniany niebieski krawat, przytwierdzony do białej koszuli srebrną zapinką bez żadnych ozdób, i dobrze wyszczotkowane czarne buty pastora - dla mnie wyglądał w nich, jakby schodził ze stołka pucybuta, a nie zstępował z podniosłego ołtarza sztuki. Zanim ochłonąłem na tyle, bym mógł spostrzec władczy, autokratyczny kąt, pod jakim wysuwał brodę, albo to, że po królewsku, skrupulatnie...