Z głębi serca. Z wierszami Tupaca Shakura

  • szt.
  • 23,90 zł
  • Niedostępny

UWAGA! KSIĄŻKA W OBNIŻONEJ CENIE ZE WZGLĘDU NA DROBNE RYSY NA OKŁADCE.

W 1995 roku Angela Ardis, dwudziestopięcioletnia eks-modelka "Playboya", początkująca aktorka i scenarzystka, założywszy się z koleżankami z pracy, napisała do przebywającego w więzieniu Tupaca Shakura. Jej list zaowocował trzymiesięczną korespondencją, zawierającą poezje autorstwa gwiazdy rapu, oraz licznymi rozmowami telefonicznymi, które ujawniły jego erotyczne fantazje. Angela Ardis dwukrotnie odwiedziła Tupaca w więzieniu i oboje obiecali sobie, że zobaczą się po jego zwolnieniu. W wyniku przedwczesnej śmierci rapera spotkanie to nigdy nie doszło do skutku. Niniejsza relacja z ich krótkiej, lecz intensywnej znajomości zawiera nigdy dotąd niepublikowane niezwykłe wiersze i teksty, które Tupac pisał i wysyłał do Angeli Ardis z więzienia.

Rikers Island (wyspa Rikera) jest centrum nowojorskiego wydziału penitencjarnego, rozległym kompleksem więziennym z betonu i stali, zdolnym pomieścić ponad 16 000 skazanych. Na początku 1995 roku stanowiła ona tymczasowe miejsce pobytu legendarnego rapera i aktora, Tupaca Shakura, osadzonego za przestępstwo, którego, jak się zarzekał, nie popełnił. Wtedy właśnie, podjąwszy pewnego wieczoru wyzwanie rzucone przez koleżanki z pracy, napisała do niego Angela Ardis, dołączając swoją fotografię i numer telefonu. Ku jej ogromnej radości i kompletnemu zdziwieniu, niedługo po tym odezwał siętelefon. Dzwonił Tupac Shakur.
Przez kilka kolejnych miesięcy Angela i Tupac prowadzili niemal codzienną korespondencję, przesyłając sobie również poezje, oraz odbywali rozmowy telefoniczne, a ich związek przekształcał się w coś, co obojgu było trudno określić - jakby w pokrewieństwo dusz, które oddziaływało na nich w zaskakujący sposób. Te niezwykłe wiersze i listy, z których wiele powstało po przeniesieniu Tupaca z zakładu karnego na wyspie Rikera do więzienia stanowego w miejscowości Dannemora, zawarte są w niniejszej ksiązce wraz z zapisami coraz bardziej namiętnych i intymnych rozmów telefonicznych, poruszających wszystkie możliwe tematy. Znajdując się poza centrum zainteresowania mediów, Tupac bywał zabawny, zmysłowy lub poważny, dzielił się przenikliwymi spostrzeżeniami dotyczącymi więzienia, muzyki czy niepewnosci losu. Listy do Angeli ujawniają jego uczucia związane z pewną koszmarną nocą 1994 roku, kiedy w Nowym Jorku został pięciokrotnie postrzelony i porzucony, narażony na śmierć, a płynące prosto z serca poezje odzwierciedlają marzenia związane z przyszłością - przyszłością tak tragicznie skróconą zaledwie osiemnaście miesięcy po rozpoczęciu ich korespondencji.
Tupac Shakur został postrzelony 7 września 1996 roku, a tydzień później zmarł wskutek odniesionych ran. Sprawa jego zabójstwa jest nadal niewyjaśniona, odszedł więc równie zagadkowo, jak żył. Jednakże mimo śmierci Tupaca, jego słowa pozostają wciąż żywe, dając fanom możliwość niepowtarzalnego wglądu w świdomość i moc ducha tego pełnego pasji, nieprzewidywalnego idola muzyki.

Angela Ardis jest pisarką, scenarzystką, aktorką i modelką.

Rok wydania: 2004
Stron: 216
Oprawa: broszura
Format: 155/235
Pakowanie: 20
Tłumacz: Anna Bernaczyk

Fragment tekstu:


Podziękowania

Dziękuję Afeni Shakur za to, że ta książka mogła ujrzeć światło dzienne. Za błogosławieństwo i wsparcie w trakcie pisania - jestem za to dozgonnie wdzięczna. Mam nadzieję, że podoba Ci się, jak przedstawiłam Tupaca.
Dziękuję mojej matce, chociaż słowo "dziękuję" w najmniejszym stopniu nie wyraża mojej wdzięczności. Skoro jednak lepsze słowo nie przychodzi mi do głowy, "dziękuję" musi wystarczyć. Dziękuję, że zawsze przy mnie byłaś. Jesteś skałą, która nigdy nie skruszała, wiatrem w moje skrzydła i powietrzem, którym oddycham. Jesteś przyczyną mojej bytności tutaj, powodem, dla którego wytrwałam i trwam nadal. Twoje słowa i ciągła obecność uczyniły ze mnie kobietę, jaką teraz jestem. Dziękuję!
Dziękuję mojemu agentowi, Alexowi Smithline'owi, za cierpliwość i wytrzymałość.
Dziękuję mojemu adwokatowi, Davidowi Byrnesowi - byłeś tak wspaniały i dałeś mi tyle wsparcia przez cały czas powstawania tej książki. Dziękuję. Przed nami jeszcze wiele projektów. Mam nadzieję, że jesteś na to gotów!
Dziękuję mojej redaktorce, Karen Thomas, za wizję i intuicję, które pozwoliły jej ujrzeć tę książkę jako błogosławieństwo, jakim miała być. Wziąwszy pod uwagę, że obie jesteśmy spod znaku Bliźniąt, to cud, że w ogóle mogłyśmy konkretnie ze sobą rozmawiać. Niemniej, przy setce ludzi, których reprezentowałyśmy przez telefon, według mnie cholernie dobrze nam poszło! Wierzę, że jeszcze przez wiele lat zachowamy tak dobry kontakt.
Dziękuję Karolyn Ali za mnóstwo cierpliwości przy czytaniu tej książki. W moim odczuciu z każdym dniem coraz bardziej się do siebie zbliżałyśmy. Zresztą Ty również zauważałaś i czułaś tę więź, która wyrastała z kart tej książki. Wiem, że połączyła nas wieloletnia przyjaźń. Dziękuję!
Dziękuję mojemu wspólnikowi, Cedricowi Pendletonowi, za wszystkie sprzeczki, różnice zdań, frustracje i rozmowy... Oto ich owoce! Twoja siła, wytrwałość i know-how przekształciły rozmowy
w rzeczywistość. Dziękuję, że zawsze byłeś gotów mnie wysłuchać i obdarzałeś mnie niepodzielną uwagą, gdy potrzebowałam z kimś porozmawiać, komuś się wygadać czy wypłakać. Nigdy się ode mnie nie odwróciłeś. Do szaleństwa kocham tego faceta, którym jesteś, i przyjaciela na całe życie, którym pozostaniesz. A teraz bierzmy się za następny projekt!
Dziękuję mojemu wspólnikowi, Mike'owi Wallerowi, za odwagę, by podejść wtedy w Interscope. Bóg krzyżuje drogi różnych ludzi z jakiejś przyczyny, na jakiś czas albo na całe życie. Nie bez powodu jesteś obecny w moim życiu, i wiem, że do końca w nim pozostaniesz. Twoje pomysły nie przestają mnie zadziwiać, a Twoja cierpliwość, kiedy wszystko mi wyjaśniasz, bym też się ze wszystkim zapoznała, jest jednym z największych prezentów, które mogłam w życiu dostać. Wiedza to siła! Mamy jeszcze tyle do zrobienia. Nie zapomnij o szampanie w penthouse! Tam się zobaczymy!
Dziękuję mojej siostrze, Renee, za nieustanne dopingowanie mnie. Zawsze wierzyłaś w moje umiejętności, nawet wtedy, gdy ja w nie wątpiłam. Twój niezachwiany optymizm umocnił mnie, co pomogło mi pokonać wiele życiowych przeszkód. Dzięki Tobie If You Believe stało się dla mnie jak hymn. Za każdym razem, gdy dziecko wewnątrz mnie się przestraszy, dzwonię do Ciebie, a Ty zawsze znajdziesz sposób, by napełnić je taką pewnością siebie, że można góry przenosić. Dziękuję, że jesteś dla mnie wspaniałą siostrą i najlepszą przyjaciółką.
Dziękuję bratu, Eddiemu (większość ludzi zna go jako Henry'ego), mojemu asowi, facetowi numer jeden w moim życiu. Jesteś moim bratem, a jednocześnie jesteś dla mnie jak ojciec. Każdego faceta, który pojawi się w moim życiu, porównuję do Ciebie, a fakt, że jestem sama, oznacza, że żaden z nich tego porównania nie wytrzymał. Wielkie dzięki za rady - te dotyczące biznesu i spraw miłosnych (z perspektywy "dojrzałego faceta"). Dzięki, że bez względu na wszystko stałeś po mojej stronie, i za to, że jesteś takim silnym czarnym facetem, co nie bajeruje - patrzę na Ciebie i przekonuję się, że tacy jednak istnieją. Dzięki Tobie wciąż mam nadzieję, że kiedyś takiego znajdę. Dziękuję! 
Dziękuję mojej bratanicy i bratankowi, Crystal i E.J. Teraz mogę już być taką ciocią jak kiedyś.
Dziękuję mojemu dobremu przyjacielowi, Derrickowi. Rany, nie wiem, jak Ci dziękować za wszystko, co dla mnie zrobiłeś przez te czternaście lat. Byłeś darem niebios i słowami nie potrafię wyrazić swojej wdzięczności. Jesteś prawdziwy jako człowiek, powiernik i przyjaciel. Jesteś uosobieniem przyjaźni i to, że się spotkaliśmy i zaprzyjaźniliśmy, naprawdę jest dla mnie błogosławieństwem. Dziękuję!
Dziękuję jednej z moich najbliższych przyjaciółek - Tanyi. Choć kiedy się pierwszy raz spotkałyśmy, nie polubiłam Cię, jednak wniosłaś w moje życie tyle dobrego. Razem przetrwałyśmy jedne z najkoszmarniejszych prób, na jakie wystawiło nas życie, i dzieliłyśmy wiele dobrych chwil. Od dziesięciu lat jesteśmy dla siebie oparciem, zachęcałyśmy się do działania, motywowałyśmy i inspirowały. Zawsze będę przy Tobie, bez względu na wszystko. Jesteś dla mnie kumpelą na całe życie! Dziewczyno, uwielbiam Cię!
Dziękuję mojej najbliższej, zabawnej przyjaciółce, Cheryl. Ty również od dwunastu lat jesteś dla mnie prawdziwym błogosławieństwem. Przeżyłyśmy to! Słowa są zbędne! Dziękuję za to, że zawsze, gdy coś zamierzałam, napawałaś mnie optymizmem. Będę przy Tobie, kiedy tylko będziesz mnie potrzebować! Uwielbiam Cię, dziewczyno! Trzymaj się.
Dziękuję mojej najnowszej i najfajniejszej kumpelce, Iris. Mogę tylko powiedzieć, że mamy to już  za sobą. Mamy dystans. Piję za nas i za ten cały bałagan! Nie myślałam, że się nam uda. Dzięki, że zawsze wstawałaś w środku nocy, by mnie wysłuchać. Bardzo tego potrzebowałam i jeszcze bardziej ceniłam. Nigdy nie przebrnęłabym przez to wszystko bez Twojego bezwarunkowego wsparcia. Nawet jeśli Ci coś powtarzam trzydzieści razy, za każdym razem tak się czuję, jakbym Ci to mówiła pierwszy raz. Mam nadzieję, że byłam i będę dla Ciebie tak dobrą przyjaciółką jak Ty dla mnie od czterech lat. Kocham Cię, dziewczyno!
Dziękuję moim przyjaciołom, Kirvenowi - za to, że mogłam się wyluzować, kiedy tego potrzebowałam, i że w klubach, w których jesteś didżejem, zawsze grałeś to, na co miałam ochotę. Mówię Wam, kochani, niedługo przyjadę i znowu Wam przygotuję zapiekankę z kurczakiem i brzoskwiniami! Charlie, moja chica z Portoryko, jesteś dla mnie taką dobrą przyjaciółką. Wiem, że razem się zestarzejemy, pieprząc głupoty, wiesz o czym. Dziewczyno, wszystko się uda, a jak Ci czegoś będzie trzeba, zadzwoń! Mamy sporo roboty! Alicia, dziewczyno, no i stało się! Możesz w to uwierzyć? Minęło trzy i pół roku i książka jest na półkach. Jesteś dla mnie prawdziwym błogosławieństwem. Dzięki, że wzięłaś mnie do galopu. Wiem, że zawsze będziemy przyjaciółkami. Dukeum, znam Cię dwadzieścia jeden lat. Od zawsze jesteś moim przyjacielem. Kocham Cię, stary. Don'nae, chociaż rozmawiamy raz na kilka lat czy coś koło tego, zajmujesz czołowe miejsce na mojej liście prawdziwych przyjaciół. Kiedy ze sobą gadamy, zawsze tak się czuję, jakbyśmy ostatnio widziały się poprzedniego dnia. Dziewczyno, tęsknię za Tobą. Dutch, dzięki, że mogłam się wyluzować. Potrzebowałam tego znacznie bardziej, niż myślisz. Tajska kuchnia i moje wspaniałe margarity też pomogły! Nastaw się na wspólną robotę w 2004! Terrell, jesteś taki zabawny, że nikt by nie powiedział, że jesteś adwokatem. Jesteś moim błogosławieństwem i od razu wiedziałam, że zostaniemy przyjaciółmi na całe życie. Syke, nie mogłam uwierzyć, że byłeś tego wieczoru w Interscope i że miesiąc wcześniej o mnie rozmawiałeś. Cieszę się, że znowu na siebie trafiliśmy i że będziemy coś wspólnie robić. Trent, dzięki, że mnie wtedy objąłeś. Wiem, że czeka nas wieloletnia przyjaźń i wspólna praca. Odkurz rakiety! Darice, dziewczyno, czeka nas tyle roboty! Cieszę się z naszego kontaktu i wiem, że będziemy przyjaciółkami przez wiele lat. Donte, dzięki za niezachwiany optymizm i słowa zachęty. Pozdrawiam Cię gorąco. Teresa, mój guru w dziedzinie nauki i przewodniczko duchowa, dziękuję, że nigdy mnie nie osądzałaś i że kochałaś mnie bez względu na wszystko. Tak baaardzo Cię kocham! Jetta, moja druga mamo i bliska przyjaciółko, kocham Cię i doceniam to, co dla mnie robisz. Musimy się wkrótce spotkać i wyluzować! Sully, wiesz, że od wielu, wielu lat jesteś dla mnie podporą i że Cię bezgranicznie uwielbiam i cenię. Człowieku, jesteś super! Poche, widzisz, jestem jedyną dziewczyną w Twoim życiu, z którą łączy Cię tylko przyjaźń. A nie mówiłam?! Musimy zaliczyć In & Out Burgers, kiedy wrócę do L.A. Steve, odkąd Cię poznałam, zawsze mnie wspierałeś. Po prostu wziąłeś mnie pod swoje skrzydła i opiekowałeś się mną jak siostrą. Kocham Cię i cenię bardziej, niż Ci się zdaje. Kofie, moja imprezowa kumpelko. Dzięki za niezliczone okazje do odprężenia się w naszym ulubionym miejscu. Zawsze lubiłam nasze rozmowy i Twoją niespożytą energię. Łączy nas przyjaźń na całe życie. Od przeznaczenia nie uciekniesz! Darrell, stary, jesteś mi podporą od 1998 i jeśli jest coś, co mogę dla Ciebie zrobić, tylko krzyknij! Zaraz będę. Vincent, jesteś darem niebios, jeśli coś takiego istnieje. "Dziękuję" to mało, ale myślę, że wiesz, co chcę powiedzieć. Jesteś prawdziwym błogosławieństwem. Sydney, dzięki za doprowadzenie mojego ciała do ładu. Bez Twoich zajęć z kickboxingu i ćwiczeń wojskowych bym się nie obeszła. Travis, mój nowo pozyskany przyjacielu, wprowadziłeś do mojego życia nowy wymiar i będę ciekawa, co się wydarzy do czasu, kiedy ta książka się ukaże! Swoją energią przyciągasz jak magnes i uwielbiam spędzać z Tobą czas. Zawsze się przy Tobie relaksuję. Dziękuję za optymizm, z jakim się odniosłeś do tego projektu i każdego mojego przedsięwzięcia. Mam nadzieję, że ten sezon będzie dla Ciebie wspaniały! Pozdrawiam Cię, kochanie.
Michael, Trisha, Donna, Izora, wujek Lynn, Camilla, Moe, Billy, Kim, Roy, Carl, Terry, Todd, Hugh (Road Dog No. 1), Tyrone (Road Dog No. 2), S.S., Lori, Najj, William, Tony, John, Stephanie (wielkie dzięki za wszystko), Jasmine, Re Re (Margaret), Snowball i Granny, Andrew i Darlene - to przyjaciele; dziękuję Wam za to, że zawsze pozytywnie mnie nastrajaliście i wspieraliście.
Jeśli o kimś zapomniałam, a przysięgam, że starałam się tego nie zrobić, proszę o wybaczenie. I dziękuję.

Rozdział 1

Zakład

Dochodziła 22.00 i biuro już opustoszało, jednak ze względu na posiedzenie rady zaplanowane na następny ranek niewielka grupa pracowników nadal siedziała nad korektą raportów finansowych i prezentacji, słuchając rhythm and bluesa przebijającego się przez monotonny, jednostajny odgłos kopiarki. O 22.30 byłyśmy tak wykończone, że gadałyśmy od rzeczy, gdy nagle z odbiornika popłynął utwór M.C. Lyte Ruffneck. Popatrzyłyśmy z Tanyą na siebie, odstawiłyśmy kubki z kawą, pogłośniłyśmy radio i zaczęłyśmy tańczyć. Tańczyłyśmy, nucąc.
W trakcie tego improwizowanego koncertu wszystkie koleżanki zaczęły tańczyć. Kiedy utwór dobiegł końca, byłyśmy jeszcze bardziej zmęczone, ale za to pełne energii, a dawno zamówione jedzenie chińskie nie mogło się pojawić we właściwszym momencie. Przełykając czau mein, jedna z dziewczyn spytała:
- Jeśli mogłybyście być z takim twardzielem, to kogo byście wybrały?
- Tego czekoladowego, napakowanego brutala, Treacha - wypaliła moja współlokatorka, a jej śmiech odbił się echem po pustym biurze.
- A ty, Ann? - Niektórzy zwracają się do mnie tym zdrobnieniem.
- Treach jest niezły, ale ja bym wolała Tupaca. Jest seksowny, męski i superprzystojny. - Wszystkie dziewczyny się roześmiały.
- Akurat!
- Co "akurat"? Pytałyście, kogo bym wybrała, więc odpowiedziałam, że Tupaca - broniłam się.
- Jaka szkoda, że właśnie siedzi - rzuciła któraś.
- Przecież nie mówiłam, że chcę do niego startować, ale że bym go wybrała. Dlaczego tak na mnie wsiadłyście? Nic nie powiedziałyście, kiedy Tanya wymieniła Treacha.
- No tak, Treach nie siedzi i szanse powodzenia są całkiem realne. Ale Tupac? Jakiś czas spędzi za kratkami, więc chwilowo wypada z obiegu - odpaliła ze śmiechem koleżanka.
- Jeśli o to chodzi, to Tupac jest równie osiągalny jak Treach - powiedziałam. - Tanya na pewno nieźle by oberwała od jego laski, jeśli on sam w ogóle by na nią poleciał. - Wszystkie zachichotały. - Poza tym Tupac wcale nie jest nieosiągalny.
- Jest w więzieniu, Ann. Więc jest poza zasięgiem.
- Co to ma do rzeczy? Więzienie nie jest poza zasięgiem - upierałam się.
- Dobra… W takim razie założę się, że nie uda ci się do niego dotrzeć - rzuciła wyzywającym tonem.
- Dotrzeć? - zapytałam. - No jasne. Myślałam, że ustaliłyśmy fakt, iż siedzi. Chodziło mi o to, że są ludzie, którzy mogą się z nim spotykać, ale ja do nich nie należę. Nie znam go.
- To ty powiedziałaś, że nie jest niedostępny. Założę się, że nie uda ci się z nim skontaktować. - Roześmiała się, unosząc brwi.
Przedrzeźniając ją, też podniosłam brew i pochyliłam się do środka kręgu, który tworzyłyśmy, siedząc na podłodze.
- Zakład stoi - powiedziałam.
Po chwili zaczęłyśmy się śmiać z tego absurdalnego zakładu, dokończyłyśmy jedzenie i w końcu, koło północy uporałyśmy się z tymi cholernymi materiałami dla rady i poszłyśmy do domu. Dzięki Bogu był piątek.
W nocy, kiedy już zasypiałam, zachichotałam na samą myśl o Tupacu. Nie miałam zielonego pojęcia, w jaki sposób mogłabym się z nim skontaktować. Nie przychodził mi do głowy nikt, kto by go znał, ani nawet nikt, kto by znał kogoś, kogo znajomy poznał Tupaca. Ale to przecież był kolejny zakład, a chociaż bardzo się staram je wygrywać, do tej pory nigdy mi się to nie udało. ZAWSZE przegrywam! W każdym razie byłam gotowa podjąć wyzwanie.
No tak, jasne! I kogo ja chciałam oszukać?
Rano zerwał mnie na równe nogi dzwonek telefonu. Tak dobrze mi się spało… wkurzyłam się, że zapomniałam go wyłączyć. Dzwonił facet, z którym zaczęłam się właśnie spotykać. Mieliśmy się zobaczyć po południu, ale powiedziałam mu, że siedziałam w pracy do późnej nocy. Wyczuł zmęczenie w moim głosie, więc tylko poprosił, żebym się potem odezwała. Przewróciłam się na plecy, rozejrzałam po pokoju i stwierdziłam, że najwyższy czas na sprzątanie. Perfumy, kosmetyki i różne akcesoria do włosów poniewierały się po toaletce, a promienie słońca wpadające przez żaluzje i puszczające zajączki uświadomiły mi, że i lustro zarosło brudem. Spojrzałam na zegar i szczerze się zdziwiłam, że była już 14.00. Zza drzwi poczułam smakowity zapach jedzenia, co oznaczało, że Tanya już wstała. Umyłam się, narzuciłam szlafrok i usiadłam na sofie w dziennym pokoju.
- Zmęczona? - zapytała, siedząc na dwuosobowej kanapce naprzeciwko.
- Taa.
- Hmmm, hmmm - mruczała, jedząc kurczaka. - Hmmm, hmmm. Możesz już jeść. - Mlasnęła.
- Okay… domyśliłam się, Tan - powiedziałam nie bez sarkazmu.
- Podałabym ci talerz, ale nie byłam pewna, czy już chcesz jeść. - Cmoknęła, śmiejąc się z czegoś, co właśnie zobaczyła w telewizji.
- Widocznie nie usłyszałam, kiedy o to pytałaś - odpowiedziałam, zamykając oczy, podczas gdy ona spojrzała na mnie znad talerza.
- Nie wiedziałam, że już wstałaś. Co cię napadło? Masz okres czy co? - spytała.
- Może.
- Wcześnie dostałaś, bo ja jeszcze nie mam, a może to mnie się spóźnia? - wysilała mózgownicę. - Nie, nie spóźnia się. Więc co cię gryzie?
- Zmienne nastroje. Pewnie jest pełnia.
Zaczęła przerzucać kanały i w końcu się zatrzymała na teledysku Naughty by Nature.
- Dziewczyno, to przecież mój wybraniec, Treach! - wrzasnęła, podskakując z ustami pełnymi jedzenia.  - Dziewczyno. Ten facet… O rany! Czego ja bym nie zrobiła - ciągnęła.
- Wiem, wiem - chichotałam, przymykając oczy.
- Więc jak, masz już jakiś plan? - spytała.
- Jaki plan?
- Plan działania, żeby wygrać zakład.
- Daj spokój. Nawet o tym nie myślę.
- Głupio wyszło, żeście się o to założyły. Akurat, jest szansa, żeby go złapać.
- No, było już późno, dostały amoku i tyle.
- Chcesz iść na zakupy?
- Jasne, nie pytaj - odpowiedziałam, zeskakując z kanapy i kierując się do swojego pokoju. - Tylko coś na siebie włożę! - krzyknęłam.
- Myślałam, że wychodzisz gdzieś po południu z tym gościem.
- Spotykamy się później.
- Aha, to w porządku. W takim razie chodźmy.
Po drodze zaczęły się dziać dziwne rzeczy. W samochodzie Tanya puściła składankę, która zaczynała się od Holler If Ya Hear Me Tupaca. W centrum handlowym zaraz przy wejściu był sklep muzyczny, w którym wisiał wielki plakat 2Paca i akurat leciał kawałek I Get Around. Czy to był jakiś znak? Zbieg okoliczności? Może.
Zakupy zajęły nam prawie całe popołudnie, więc późno wróciłam do domu. Wieszałam do szafy nowe ciuchy i przyszło mi do głowy, żeby do niego napisać. Prosty list. Wiem, że nie brzmi to zbyt oryginalnie, ale w takiej sytuacji kogo to obchodzi? Zresztą jaka jest szansa, że ten list w ogóle do niego dojdzie? Według mnie raczej niewielka. Myślałam wtedy, że go nie dostanie, a jeśli nawet, to prawdopodobieństwo, że przeczyta, było jeszcze mniejsze. Ile listów dziennie otrzymuje? Pewnie tysiące. Ale potem pomyślałam, że przecież nie mam nic do stracenia. Ciągle przegrywam zakłady, więc jeden więcej nie zrobi różnicy. Prawda? Prawda.
Kiedyś czytałam, że trzymali go w więzieniu na Rikers Island, więc wykombinowałam, że zadzwonię do Nowego Jorku i się o wszystko wypytam. Czyżby to było takie proste? Nie sądziłam, że aż tak. Myślałam, że będą robić jazdy, bo jest sławny, ale, o dziwo, podniosłam słuchawkę, zadzwoniłam do zakładu karnego i w ciągu kilku sekund dostałam ich adres i numer Tupaca. Pamiętam, że długo nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo je zdobyłam. Jednocześnie zastanawiałam się, czy jest szansa, że Tupac w ogóle przeczyta mój list. Niby dlaczego miałby to zrobić? Byłabym nieznaną mu dziewczyną, która napisała parę słów i zakleiła kopertę, którą wrzucono do worka razem z tysiącem innych.
- No, brzmi niezbyt skomplikowanie - powiedziała Tanya, obserwując, jak dochodzę do siebie.
- Wydaje się nawet zbyt proste. Na pewno dostaje kupę listów, a ja? Kim ja dla niego jestem? - spytałam.
- Tak, wiem. Pewnie wybiera tylko te od znajomych, a reszta mało go obchodzi - odpowiedziała.
- Też tak myślę. Ale czasami najbardziej oczywista rzecz jest najłatwiejsza. A ja chyba zawsze wszystko komplikuję. - Rozległ się dzwonek u drzwi.
- Ale tu chodzi o Tupaca, a w tej sytuacji "komplikacje" to chyba bardziej odpowiednie słowo. Pewnie nie wrócisz na noc. - Uśmiechnęła się znacząco, słysząc drugi dzwonek.
- O nie, na pewno wrócę.
- Skąd wiesz?
- Bo dziś nie mam nastroju na coś więcej. - Minęłam ją z podobnym uśmieszkiem.
Roześmiała się i poszła do swojego pokoju, a ja tymczasem przywitałam mojego towarzysza. Zaraz potem wyszliśmy.
W niedzielę rano wstałam z gotowym pomysłem w głowie. Widocznie w nocy podświadomie główkowałam, jak to zrobić, żeby mój list różnił się od pozostałych. Kiedy się obudziłam, pierwszą rzeczą, o której pomyślałam, był kolor koperty inny niż biały. To ją wyróżni. Zsunęłam do tyłu opaskę zasłaniającą oczy, zaliczyłam łazienkę, włożyłam czarny dres Nike i zamierzałam wyjść do supermarketu Kinko's.
- Dokąd idziesz? - Wystraszyłam się, bo Tanya pojawiła się jak spod ziemi. - Przepraszam, przestraszyłam cię? - Roześmiała się.
Złapałam oddech i podniosłam z podłogi torebkę.
- Jadę do Kinko's. Dlaczego nie poszłaś do kościoła?
- Dziś rano jest msza w telewizji.
- Dobra, jadę. Niedługo będę. - Wyszłam.
W Kinko's kłębił się tłum ludzi i próba znalezienia miejsca parkingowego była z góry skazana na porażkę. Poszłam do stoiska z kopertami i zachwyciłam się ogromnym wyborem. Mieli w sprzedaży całą gamę kolorów - kilka odcieni czerwonego, pomarańczowego, żółtego, parę różnych zieleni, mnóstwo błękitów i fioletów. Wyglądało to, jakby pudełko kredek firmy Crayola wpadło na pudełko z kopertami. Po przejrzeniu kolorów i zastanowieniu się nad barwą atramentu, którym zaadresuję kopertę - czy pismo będzie czytelne i czy całość nie będzie przeładowana - wybrałam fuksję. Tak, właśnie fuksję. Spędziłam w Kinko's prawie godzinę i dalsze pół w kolejce, by wyjść z jedną kopertą w kolorze fuksji. Przyszło mi też do głowy, żeby napisać list na papierze w kolorze fuksji, ale rozmyśliłam się, bo nie byłby zbyt czytelny bez względu na kolor atramentu, jakiego użyję. Byłam bardzo zadowolona z zakupu i uważałam, że dokonałam wyśmienitego wyboru. Jakby nikt inny na świecie nie mógł na to wpaść i wysłać list w kopercie innego koloru. Byłam święcie przekonana, że nie mógł. Pognałam do domu.

 

Drogi Tupacu,

Mam na imię Angela i nie piszę do Ciebie jako fanka Twojej twórczości, ale jako czarnoskóra kobieta, która uważa, że jesteś dużo głębszym człowiekiem, niż to pokazują media. Widziałam w telewizji wywiad, którego udzieliłeś, i poczułam Twoją energię. Nie wiem, jak było w innych przypadkach, ale myślę, że tym razem nieźle Ci się dostało. Mam swoje zdanie, jak każdy, i jeśli o mnie chodzi, uważam, że niesprawiedliwie Cię potraktowali. W tym, co piszą o Tobie w gazetach, jest pewnie trochę racji i tylko Ty jeden wiesz, za co rzeczywiście odpowiadasz, ale myślę, że masz tak wielki talent i takie zdolności, że jeśli to prawda, powinieneś sam się z tym rozprawić i dojść do tego, dlaczego w Twoim życiu tak się dzieje i, jeśli to możliwe, co dobrego z tego masz jako człowiek. Jednak nie piszę, żeby Cię pouczać, w końcu jesteś dorosły. Chciałam się tylko z Tobą podzielić swoimi myślami. Głowa do góry. Jest jeszcze na świecie ktoś, kto wierzy w człowieka, któremu tak patrzy z oczu.
Napiszę też trochę o sobie, na wypadek, gdybyś chciał odpisać. Mam 24 lata i pracuję jako asystentka w dziale marketingu oraz jako modelka. Przez pięć lat byłam w związku, który właśnie się rozpadł, i mieszkam teraz z koleżanką. Po raz pierwszy od dawna swobodnie odetchnęłam. Cieszę się życiem. Nie myśl, że czegoś od Ciebie chcę, bo to nieprawda. Na pewno masz wokół siebie dosyć ludzi, którzy czegoś od Ciebie chcą, potrzebują, pragną.
Podam Ci swój numer telefonu, gdybyś chciał zadzwonić. Pracuję od 9.00 do 17.00 i zwykle jestem w domu koło szóstej. Jeśli masz ochotę, odpisz na adres na kopercie. Jeśli nie zadzwonisz ani nie napiszesz, to też nie szkodzi. Pamiętaj tylko, że z sytuacji, w której teraz jesteś, można się czegoś nauczyć. Odnajdź to, przerób, wyciągnij wnioski i nie chowaj urazy - ona tylko osłabi Twojego ducha. Jesteś darem, Tupacu. Ale sam musisz w to uwierzyć.
Głowa do góry,
Angela


Pisanie zajęło mi dziesięć minut.
- I jak? - spytałam Tan, gdy przeczytała list.
- To cała ty.
- Co masz na myśli?
- Jest bardzo bezpośredni i rzeczowy.
- Aha. Mam coś jeszcze dopisać? A może wysłać zdjęcie? - pytałam niepewnie.
- Niee. Po prostu go wyślij - odpowiedziała. - Albo nie. Włóż też zdjęcie. - Uśmiechnęła się.
- Myślisz? Chciałam, żeby odpowiedział z powodu tego, co napisałam, jeśli w ogóle to zrobi.
- Nie zapominaj, że chcesz wygrać zakład, więc jeśli zdjęcie coś pomoże, to je wyślij. Koniecznie. - Roześmiałyśmy się.
- Ten facet przywykł do pięknych kobiet, a ja nie jestem ładniejsza od tych, które już widział.
- Ann, włóż to zdjęcie i już - powiedziała, naśladując przesadny, wiejski akcent, i mrugnęła do mnie. - O resztę niech cię głowa nie boli.
Leżałam na łóżku i z niepokojem patrzyłam na adres i numer więźnia. Co ja robię? Na co liczę? Przez głowę przemknęło mi parę możliwości rozwoju sytuacji, ale nawet przez chwilę nie wierzyłam, że któraś mogłaby stać się rzeczywistością. Odłożyłam adres na nocną szafkę, zgasiłam światło i głęboko odetchnęłam. Zrobiło się późno, a rano musiałam iść do pracy, ale wciąż byłam niespokojna, nerwowa i podekscytowana. Potrzebowałam odpoczynku, snu. Musiałam się jakoś oderwać myślami od tego wszystkiego, żeby w ogóle zasnąć. Zamierzałam zawołać Tanyę i po prostu z nią pogadać do momentu, aż zasnę. Często tak robiłyśmy, ale teraz jakoś straciłam na to ochotę, więc zadzwoniłam po faceta, z którym się spotykałam. Przyjechał i wystarczająco się oderwałam, żeby wreszcie zasnąć.
Pojechałam wcześniej do pracy i przepisałam list na komputerze. Kiedy siedziałam, wpatrując się w słowa na monitorze, w biurze panowała cisza i spokój. Liczba potencjalnych wersji wydarzeń stale wzrastała za każdym razem, gdy wyobraziłam go sobie z moim listem w ręku albo pomyślałam o liście na dnie worka. Sama już nie wiedziałam, który scenariusz najbardziej mi odpowiada. W głębi serca czułam, co się wydarzy naprawdę, ale mam naturę marzyciela i nie ma w tym przecież nic złego.
"Kolejny przegrany zakład" - pomyślałam. Kursor migał u dołu strony, powtarzając rytm mojego serca.
- Co ty wyrabiasz? - wyszeptałam. - Co ja najlepszego robię?
Musiałam tak przesiedzieć chyba pół godziny, bo kiedy się ocknęłam z zamyślenia, koleżanki zaczęły już się schodzić. Wydrukowałam list i poszłam na poranną kawę. W przerwie na lunch poleciałam do domu, jeszcze raz przeczytałam list, skropiłam go ulubionymi perfumami, Perry Ellis 360°, dołączyłam zwyczajne zdjęcie swojej twarzy, zakleiłam kopertę, zaadresowałam, znów wyperfumowałam i pobiegłam na pocztę. Zapomniałam, że nie musiałam adresować koperty, bo wysyłałam przesyłkę ekspresem, ale chciałam się upewnić, że nie będzie żadnych błędów, które spowodowałyby, że list nie dotrze przynajmniej do worka z pocztą Tupaca. Właśnie skończyłam wypisywanie, kiedy urzędnik krzyknął:
- Następny! Pięknie pani pachnie - uśmiechnął się. - Czym mogę służyć?
Położyłam w okienku kopertę do przesyłki ekspresowej i wyjęłam z torebki tę w kolorze fuksji.
- To się nazywa koperta - zachichotał.
Odebrałam to jako znak, że podjęłam właściwą decyzję, przynajmniej w kwestii koloru.
- Dziękuję. Chcę, żeby do jutra doszło. - Uśmiechnęłam się, włożyłam kopertę w kolorze fuksji do przeznaczonej na przesyłki ekspresowe i podałam mu.
- To musi być ktoś wyjątkowy, skoro wysyła mu pani takie piękne zapachy. - Jednocześnie spojrzał na adres, potem na mnie i znów na kopertę, by wpisać dane do komputera. - Powinno być na Rikers Island jutro do południa.
Słowa "do południa" dźwięczały mi w uszach, kiedy obserwowałam, jak odrywa i podaje mi potwierdzenie nadania. Jakby z oddali słyszałam jego głos, który tłumaczył, jak sprawdzić, czy list rzeczywiście doszedł do adresata przed 12.00.
- Jutro w południe - wyszeptałam.
- Tak, jutro w południe - powiedział znacząco.
Zauważyłam, że patrzy na mnie, jakby mówił: "Nie wierzę, że napisała pani do Tupaca", więc odpowiedziałam spojrzeniem: "Owszem, i co z tego?", po czym podziękowałam i opuściłam pocztę.
Owiało mnie ciepłe powietrze Georgii, uśmiechnęłam się, odetchnęłam głęboko i pobiegłam do pracy.
Mój list był już w drodze.